Badacze z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie odkryli w
Krasiejowie koło Opola warstwę skalną przepełnioną szkieletami
wielkich płazów i gadów, a wśród nich dinozaurów - prawdopodobnie najstarszych w świecie, liczących 230 milionów lat.
Tego pięknego czerwcowego wieczoru 1993 roku nikomu z nas nie chciało się
wracać do hotelu. Mój ówczesny student Andrzej Kaim skończył, co miał
zaplanowane do zrobienia na ten dzień, a nowego zadania nie mieliśmy już siły
zaczynać. Cień zaczynał już zresztą okrywać złomy skalne wielkiego kamieniołomu
wapienia w Strzelcach Opolskich. Gawędziliśmy więc gnuśnie ze spotkanym
przypadkowo Robertem Niedźwiedzkim z Uniwersytetu Wrocławskiego. Kiedy
napomknął, że w wyrobisku kopalni w niedalekim Krasiejowie widział skamieniałe
kości, obudził się w nas jednak duch poszukiwawczy. Pojechaliśmy na miejsce.
Dobrze pamiętam, że słońce już zachodziło i kiedyśmy schodzili do wykopu, jego
gliniaste zbocza zdawały się jeszcze bardziej czerwone, niż w istocie.
Brodziliśmy po zboczu w okruchach skalnych. Rzeczywiście, tu i tam, wśród
większych bloków na skraju osypiska leżały skamieniałe kości. Podnosiliśmy z
ziemi dziesiątkami kręgi płazów tarczogłowych i ułamki tarczy kostnych z
charakterystycznym labiryntem żeberek na powierzchni. Wspiąłem się do szczytu
ściany. Gdzieniegdzie wystawały z niej wapienne płaskury z widoczną na
przełamach ciemną gąbczastą tkanką kości. Jedna z owalnych w przekroju kości
sterczała ze skały. Oczyściłem młotkiem jej otoczenie i osłupiałem. Była to
nosowa część czaszki dużego gada. Tego jeszcze w Polsce nie było!
Krótka historia sprawy
Kiedy przed laty zaczynałem pracę w nauce, znalezisko takie byłoby bardzo na
miejscu. Kończyły się wtedy ekspedycje na pustynię Gobi, organizowane przez
prof. Zofię Kielan-Jaworowską. Mieliśmy ludzi, rozkręcony organizacyjnie
warsztat pracy, ścisłe związki z Uniwersytetem i chętną do pracy młodzież. Lata
dziewięćdziesiąte zaś, to odwrócona piramida wieku w instytucjach naukowych,
płace nie nazbyt konkurencyjne w stosunku do zapomóg oferowanych przez opiekę
socjalną, a młodzież myśląca raczej o karierze finansowej, niż naukowej.
Materiału do badań mamy więcej, niż ludzi do ich wykonania. Nie bardzo było się
więc czym cieszyć tego wieczoru w Krasiejowie. Tylko tego dodatkowego kłopotu mi
brakowało!
Ale przecież nie sposób było zaprzepaścić ten niespodziewany dar natury,
choćby nawet świetlana przyszłość naszej nauki należeć miała do kategorii bajek
dla nazbyt zdolnej młodzieży. Odwiedzałem więc przez następne lata Krasiejów po
kilka razy w roku, na miarę skromnych finansowych możliwości swojego Instytutu.
Próbowałem wciągnąć w sprawę młodszych kolegów interesujących się dinozaurami, a
przede wszystkim znaleźć na Uniwersytecie magistrantów do opracowania stanowiska
i materiałów. Tylko dwójce z nich wystarczyło motywacji do skończenia swoich
prac. Tomasz Sulej z Wydziału Biologii pisał o płazach. Dziś pracuje w
Instytucie Paleobiologii PAN i przejął na siebie znaczną część technicznych i
organizacyjnych spraw Krasiejowa. Elwira Gryglas zidentyfikowała kopalne glony.
Tymczasem szafy wypełniały się skamieniałościami. Skamieniałościami naprawdę
wybornymi.
Mimo znacznego geologicznego wieku skały w Krasiejowie są bowiem pradawnym
iłem w niewielkim tylko stopniu zmienionym przez mineralizację. Wystarczy gorąca
woda i szczotka, by oczyścić z niego kości. Powłoki wapienne łatwo usunąć kwasem
octowym czy mrówkowym. Gdyby nie ciemna barwa, trudno byłoby te skamieliny
odróżnić od kości dzisiejszych zwierząt. Przy wydobywaniu ze skały z reguły
rozpadają się jednak na fragmenty. Wymaga to pokrywania szkieletów, po
częściowym odsłonięciu spod skały, zbrojeniem z nasyconej gipsem gazy (tak, jak
chirurdzy zabezpieczają złamane kończyny) i wycinania monolitów ze ściany. Jest
to standardowy sposób pracy w paleontologii kręgowców. Później w laboratorium
kości stopniowo oczyszcza się ze skały i klei. Tą drogą zgromadziliśmy materiał
liczący dziś tysiące kości, kilkadziesiąt czaszek i parę mniej lub bardziej
kompletnych szkieletów różnych gatunków triasowych czworonogów.
Do tego czasu tony kości i setki szkieletów przerobionych zostało na cement.
Po to przecież kopalnia w Krasiejowierozpoczęła w 1974 roku wydobycie.
Wielkie koparki wycinają czerwony ił z wyrobiska i przesyłają taśmociągami do
młynów, gdzie zmieszany z wodą pompowany jest rurą do odległej o paręnaście
kilometrów cementowni "Strzelce Opolskie". Nikt się już nie dowie, ile
skamieniałych gadów i płazów w ciągu ćwierćwiecza odbyło tę ostatnią pośmiertną
podróż do pieców obrotowych. Paradoksalnie, gdyby nie przemysł, nie
dowiedzielibyśmy się jednak o istnieniu tego niezwykłego cmentarzyska. Przy
eksploatacji korzystaliśmy zresztą z życzliwej pomocy dyrekcji cementowni. Nie
wiemy, kiedy eksploatacja dotarła do pól nagromadzenia kości w jednej z warstw
skalnych. Geolodzy i paleontolodzy odwiedzający Krasiejów znajdowali szczątki
kopalnych płazów długo przed nami, choć nie podejmowano poważniejszych badań. W
tym samym miejscu, co kopalnia, była niegdyś krasiejowska cegielnia. Pamiątką po
niej jest nazwa ulicy Cegielnianej, wiodącej do kopalni ze stacji kolejowej.
Najwidoczniej nie było jej jeszcze w czasach, kiedy pionierskie badania
geologiczne prowadził na Śląsku sławny profesor Uniwersytetu Wrocławskiego Karl
Ferdinand Roemer. W swoim dziele Geologie der Oberschlesien z 1870 roku
wspomniał jedynie o wychodni czerwonych iłów kajpru w dnie Małej Panwi w pobliżu
huty w pobliskim Ozimku. Ozimek nazywał się wówczas Malapane.
Ferdinand Roemer, wśród licznych znalezisk kości i zębów w triasowych skałach
Śląska zamieścił też litograficzną podobiznę pojedynczego zęba znalezionego w
Lubszy koło Woźnik. Być może należał do gada z tego samego gatunku, co szkielety
znalezione w Krasiejowie. Izolowane zęby i kości nie są zresztą szczególnie
rzadkimi skamieniałościami. W skałach polskiego triasu nagromadzenia
pokruszonych szczątków kręgowców są wręcz niekiedy istotnym składnikiem skały -
przybierają postać brekcji kostnych. Szczególne znaczenie naukowe ma
wczesnotriasowa brekcja kostna z Czatkowic. Doc. Magdalena Borsuk-Białynicka z
Instytutu Paleobiologii PAN wśród pokruszonych kości najrozmaitszych gadów i
płazów zidentyfikowała w Czatkowicach szczątki jednej z najstarszych żab (nieco
starsze jest tylko jedno znalezisko z Madagaskaru). Czaszki, czy tym bardziej
szkielety, są jednak w Polsce bardzo rzadkie. Jedynym eksponatem kompletnego
szkieletu lądowego kręgowca z czasów przed zlodowaceniami czwartorzędowymi był
prymitywny gad ssakokształtny Haptodus z wczesnego permu Sudetów.
Znaleziony na przełomie stuleci przez pracowników kamieniołomu świadomych
znaczenia naukowego takich wykopalisk, zaginął podczas wojny i pozostał po nim
tylko gipsowy odlew zawieszony na ścianie ratusza w Nowej Rudzie. Pojedyncze
szkielety małych morskich gadów znajdowane też były w wapieniu środkowotriasowym
Górnego Śląska, a w morskich wapieniach triasu tatrzańskiego natrafiono na
czaszkę ziemnowodnego płaza z fragmentami szkieletu pozaczaszkowego. Stanowisko
w Krasiejowie jest pierwszym cmentarzyskiem z masowym nagromadzeniem czaszek,
kości i mniej lub bardziej fragmentarycznych szkieletów wielkich kręgowców. Jest
w istocie sensacja na skalę światową, bo bardzo rzadko pojawiają się tak obfite
nowe stanowiska paleontologiczne.
Pradzieje miejsca
Stanowisko w Krasiejowie zawdzięczamy szczególnej koincydencji warunków
środowiskowych i zdarzeń geologicznych przed dwustu trzydziestoma milionami lat.
Wtedy dzisiejsza Opolszczyzna była brzegiem wielkiego jeziora. Jego drugi
kraniec znajdował się gdzieś na Mazurach. Sięgało od Gór Świętokrzyskich po
Morze Północne. Wody wypełniały zagłębienie między dawnym kontynentem bałtyckim
a górotworem waryscyjskim, którego częścią są dzisiejsze Sudety. Od wschodu
ograniczały je wcześniej doklejone do Bałtyki przez dryf kontynentów dawne wyspy
z jej obrzeża. Dziś są to tektoniczne masywy, Małopolski z Górami
Świętokrzyskimi na krawędzi i Górnośląski z zagłębiem węglowym na przedpolu gór
wypiętrzonych w okresie karbonu. Na południe od lądowego obszaru masywów
rozpościerał się ocean, którego wybrzeże przysłonięte została stosunkowo
niedawno (w epoce miocenu) przez nasunięcie Karpat. Obszar między Bałtykiem a
Sudetami w erze mezozoicznej wciąż jeszcze był niestabilny tektonicznie i każde
poważniejsze przesunięcie kontynentów w sąsiedztwie zaznaczało się pogrążaniem
jego osiowej części, która zapełniała się osadami. Miąższość złożonych tam skał
sięga dziś kilku kilometrów. Zagłębienie to w triasowym okresie jego istnienia
nazywane jest Basenem Germańskim (pamiętam, że w latach siedemdziesiątych
cenzura nakazała Jerzemu Trammerowi, publikującemu swój doktorat o triasie Gór
Świętokrzyskich, zdecydować, czy Basen jest RFN-owski, czy NRD-owski). Częściej,
niż położenie dna morskiego, zmieniał się w dziejach Ziemi poziom wód w
oceanach. Oczywistą tego przyczyną w większości przypadków były zlodowacenia
przy biegunach. Miał też w tym swój udział układ cieplnych prądów konwekcyjnych
w płaszczu ziemskim, który jest motorem dryfu kontynentów. Efektem specyficznego
rozkładu prądów są bowiem lokalne odchylenia od kulistego kształtu Ziemi, a więc
wyniesienia lub obniżenia dna oceanicznego.
Morze Basenu Germańskiego osiągnęło najwyższy poziom wód i największe
geograficzne rozprzestrzenienie pod koniec środkowego triasu. Odtąd stopniowo
kurczyło się, osadzając w końcu swojego istnienia gipsy, a nawet sól kamienną.
Powracało jednak na krótko w epizodach podniesienia poziomu, które w obszarach
bliskich brzegu Basenu, takich jak Śląsk Opolski, zaznaczały się jedynie
pośrednio. Przede wszystkim podwyższeniem podstawy erozji. Rzeki przestawały
wówczas wcinać się głęboko w doliny, a wolno toczące się ich wody były w stanie
unieść jedynie najdrobniejsze cząstki osadu. Na brzegu jeziora formowały się
rozległe delty.
Jeśli przepłukać wodą ił z Krasiejowa, na sicie pozostają tysiące wapiennych
kulek wielkości ziarna maku z widocznymi na powierzchni spiralnie biegnącymi
żeberkami. To stadia przetrwalnikowe ramienic, zielonych glonów przypominających
kształtem skrzypy, pospolitych również w dzisiejszych jeziorach. Ramienice
występują w wodach słodkich (co najwyżej lekko zasolonych) zawierających
odpowiednio dużo wapnia. To właśnie obfitość ramienic i muszli słodkowodnych
małżów (przodków dzisiejszych skójek) dowodzi, że ił odsłonięty dziś w
Krasiejowie osadził się w słodkich wodach jeziora. Około 80 metrów głębiej, jak
to pokazały wiercenie geologiczne przeprowadzone podczas przygotowań do
eksploatacji kopalni, pod iłami znajdują się pokłady piaskowca. Piaskowiec ten
przepełniony jest odciskami łodyg wielkich skrzypów o pędach parumetrowej
wysokości, które przypominały swoim węzłowatym pokrojem źdźbła trzciny. Dlatego
nazwano niegdyś ten piaskowiec trzcinowym. Piaskowiec trzcinowy odpowiada
jednemu z najniższych poziomów wód morskich w późnym triasie. Basen Germański
miał wówczas postać płytkiego rozlewiska, do którego wokół uchodziły rzeki. Z
rozmieszczenia obszarów o różnym udziale piasku w stosunku do iłu można z pewnym
przybliżeniem wywnioskować, jak był wówczas układ sieci rzecznej. Zgodnie z
interpretacją geologów z Państwowego Instytutu Geologicznego, ujście jednej z
rzek miałoby znajdować się w bezpośredniej bliskości Krasiejowa.
Poziom wód stopniowo się odtąd podnosił, a brzeg przesuwał na południe. W
pobliżu Krasiejowa do jeziora wciąż jednak szeroką deltą uchodziła rzeka. Skały
z Krasiejowa, używane jako dodatek do wapienia przy produkcji cementu, to
właśnie osady późnotriasowych delt i jezior. Warstwa jeziornego osadu z kośćmi
odpowiada zapewne epoce najwyższego poziom wód. Podniosły się tak wysoko, że
przez obniżenie rozdzielające Masyw Czeski od Masywu Reńskiego przelały się
wówczas na północ wody alpejskiego Oceanu Tetydy. kiedy w niemieckiej części
Basenu pojawiły słonowodne ślimaki i małże. Po tym epizodzie ekspansji jeziora
aż po Śląsk Opolski podstawa erozji znów obniżyła się, a w osadzie pojawił się
piasek. Skały widoczne w najwyższej części wyrobiska w Krasiejowie to znów osady
deltowe i rzeczne. Przez cały późny trias strumienie erodowały wcześniej
osadzone skały wapienne gdzieś na Morawach i Górnym Śląsku, zniosząc do
Krasiejowa rozpuszczony węglan wapnia.
Jak powstały skamieniałości
Ta hipotetyczna triasowa rzeka dała początek całej historii. Bez niej, a
ściślej: bez przynoszonych przez nią jonów wapniowych, nie byłoby w Krasiejowie
skamieniałych kości. Cóż bowiem z tego, że przez miliony lat na ziemiach Polski
trwały lądowe ekosystemy pełne najrozmaitszego zwierza, skoro nie ma po nich
śladu w powstałych wówczas skałach osadowych. Nie ma, bo ogromna większość
szczątków organicznych wchodzi przecież do obiegu materii w przyrodzie,
rozkładana bądź zjadana przez inne organizmy. W osadzie na dnie jezior czy rzek
bakterie rozkładają złożoną wraz z iłem czy piaskiem substancję organiczną
zużywając tlen i wydzielając trujący siarkowodór. Na takie warunki
niedotlenienia podczas formowania warstwy z kośćmi w Krasiejowie wskazuje jej
ciemna barwa i rozproszone ziarna pirytu (siarczku żelaza). Można by to uznać za
okoliczność dobrą dla paleontologów, zapewniło to bowiem szczątkom kręgowców
ochronę przed ścierwojadami, skoro tylko znalazły się na dnie pod osłoną błota.
Nie wystarcza to jednak, by przeszły do stanu kopalnego. Produktem rozkładu
substancji organicznej są bowiem również kwasy humusowe. Choć więc bezpieczne od
żywiących się nimi zwierząt, kości złożone w glebie czy ile jeziornym nie mają
szans na skamienienie. Szybko ulegają rozpuszczeniu. Dlatego nie ma kości ani
muszli w pokładach węgla kamiennego i brunatnego naszych wielkich zagłębi. Po
zwierzętach, które żyły wówczas na bagnach, gdzie węgiel się formował, nie
pozostał żaden ślad. Kości i muszle wymagają bowiem do przetrwania
zneutralizowania kwaśnego odczynu środowiska. Tylko błoto zalkalizowane przez
jony wapniowe mogło przechować do czasów nam współczesnych w Krasiejowie lęgnie
ramienic, muszle skójek i kości kręgowców.
Alkaliczne środowisko osadu jest dobre dla zbudowanych z fosforanu wapnia
kości, bywa jednak zabójcze dla substancji organicznej, w tym szczątków
roślinnych zarodników i pyłków. Dr Marii Ziembińskiej-Tworzydło z Uniwersytetu
Warszawskiego, którą poprosiłem o ich zidentyfikowanie w próbce iłu z kośćmi,
nie udało się wydobyć oznaczalnych szczątków. Pyłki i zarodniki znane są jednak
z rdzeni wierceń geologicznych wykonanych niegdyś w bliższej i dalszej okolicy i
opracowanych przez dr Teresę Orłowską-Zwolińską z Państwowego Instytutu
Geologicznego. Dzięki temu wiemy, na czym polegały zmiany środowiska w trakcie
triasu i jakie zespoły roślinne rozwijały się na obrzeżach Basenu.
Środowisko triasowe
Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądało to miejsce przed 230 milionami lat.
Dziś to płaska równina pół uprawnych obrzeżona ścianą młodego lasu, na którego
tle rysują się rusztowania taśmociągów i prostopadłościany zabudowań młynów
mielących skałę. Wieża ładnego neobarokowego kościoła jaśnieje wśród zabudowań
Krasiejowa z drugiej strony. Zamknijmy zatem oczy (po przeczytaniu) i zobaczmy
to samo inaczej. Ujrzymy bezkresne błota, gdzieś na północy przechodzące w
otwarte wody bezkresnego jeziora. Niewidoczne jednak, bo brzegi deltowych
kanałów porastają wysokie na kilka metrów skrzypy. Może między nimi dałoby się
napotkać płaskie łby dwumetrowych płazów tarczogłowych, czy wygrzewające się na
błotnych łachach cielska gadów przypominających krokodyle. Więcej dałoby się
może dojrzeć z lotu ptaka, ale podczas formowania się skał z Krasiejowa nie było
jeszcze ptaków, ani nawet gadów latających. Tylko owady podobne były do
dzisiejszych, choć miejsce barwnych motyli zajmowali przodkowie wojsiłek i
złotooków. Gdyby jednak mimo to, siłą wyobraźni wznieść się w przestworza,
ujrzało by się za szuwarami zarośla drzewiastych paproci i trudnych do
odróżnienia od nich paproci nasiennych, a dalej na południe śródziemnomorskie
lasy iglaste. Może dałoby się wypatrzeć smukłe sylwetki kroczących na
wyprostowanych nogach przodków krokodyli i pierwsze dinozaury. Zrywały się
czasem do biegu na długich tylnych kończynach, przypominając wówczas biegnącego
po falach bazyliszka. Skąd to wszystko wiemy?
Jedną z dróg wiodących do poznania dawnego świata roślin jest analiza
pyłkowa. W pyłku pospolitym w późnotriasowych skałach szczególnie znaczące są
ziarna otoczone pierścieniem worka powietrznego. Ze znalezisk tego pyłku
wewnątrz skamieniałych "kotków" kwiatowych wiadomo, że rozsiewały go rośliny
iglaste o gałązkach przypominających dzisiejsze tuje. Były to więc drzewa
stosunkowo suchego klimatu. Więcej wilgoci wymagały drzewa, których owalny pyłek
otwierał się podłużną szczeliną. Należały do przodków dzisiejszych sagowców i
pokrewnych im wymarłych bennetytów oraz przodków dzisiejszych miłorzębów. Pyłki
nieco podobne do sosnowych, z dwoma workami powietrznymi, należały zaś do
triasowych paproci nasiennych, wymarłych bezpotomnie. Jeszcze bardziej wilgotne
środowiska wyznacza masowe występowanie zarodników paproci, które od pyłku
roślin nagozalążkowych różni przede wszystkim występowanie szwu trójdzielnego
(nazywanego przez paleobotaników żartobliwie "znakiem mercedesa").
Zmiany udziału tych głównych typów pyłku i zarodników w kolejnych próbkach
pokazują ewolucję środowiska w trakcie późnego triasu. Od piaskowca trzcinowego,
którego pokład stanowi dla warstw z Krasiejowa geologiczny punkt odniesienia,
rozpoczyna się zapis ekologicznych skutków podnoszenia się poziomu oceanu i
globalnego ocieplania. W piaskowcu są zarówno skamieniałe pędy i liście, jak i
pyłki i zarodniki roślin związanych z wilgotnymi środowiskami łagodnego klimatu.
Nieco wyżej występujące iły składem zawartego w nich pyłku dowodzą klimatu
gorącego, w którym rozległe bagniska łatwo wysychały wytrącając z wody gips. Na
ich brzegach rosły skrzypy, a nieco dalej pierwotne drzewa iglaste. Kiedy poziom
wód podniósł się jeszcze bardziej, nastał czas wysokiej wilgotności środowiska.
Wyraziło się to w większej różnorodności pyłków, niż w niżej leżących warstwach
gipsowych. Zanikła wówczas część gatunków roślin nagozalążkowych, a zwiększył
się udział paproci i widłaków. Wtedy też osadziły się iły eksploatowane
dziś w Krasiejowie. Na tym zakończyło się podnoszenie poziomu morza. W wyżej
leżących warstwach piaszczystych duży udział osiągnął pyłek wspomnianych już
drzew iglastych podobnych do tui. Był to więc nawrót nieco bardziej
kontynentalnych warunków.
Późnotriasowy epizod krótkotrwałego nastania wilgotnego gorącego klimatu w
rejonach przyzwrotnikowych był przyczyną niebywale szerokiego rozprzestrzenienia
jednorodnego zespołu ziemnowodnych czworonogów w późnym triasie. Tego właśnie,
który znaleźliśmy w Krasiejowie.
Wiek geologiczny znalezisk
Nie od razu wiedzieliśmy, jakiego wieku geologicznego są szkielety z
Krasiejowa. Datowania proponowane przez dotychczasowych badaczy były
prowizoryczne i oparte raczej na intuicyjnych przeczuciach, niż twardych
faktach. W warstwach tych nie znaleziono bowiem przewodnich skamieniałości. Nie
ma również w Basenie Germańskim skał wulkanicznych, które mogłyby być datowane
metodami radiometrycznymi. Musieliśmy więc sami przeprowadzić w tej sprawie
dochodzenie.Wiarygodna identyfikacja względnego wieku geologicznego
warstw skalnych wymaga oparcia się o takie wskaźniki czasu, których z innymi nie
da się pomylić. Powinny to być zapisane w skale zdarzenia niepowtarzalne.
Niepowtarzalna zaś jest ewolucja i wynikające z niej swoiste następstwo
skamieniałości. Spośród znalezionych w Krasiejowie organizmów jedynie ewolucja
fitozaurów poznana jest dostatecznie dobrze, by można ją było wykorzystać do
takiego ścisłego datowania.
Fitozaury przypominały wyglądem dzisiejsze gawiale, ale miały nozdrza nie na
końcu pyska, lecz przesunięte na czoło, tak jak wieloryby. Nie znamy
bezpośrednich przodków fitozaurów. Nie wiadomo, w której części świata lokalnie
tylko sprzyjające warunki środowiskowe doprowadziły do ich powstania. Ukazały
się na arenie dziejów niespodziewanie wraz z globalną ekspansją wilgotnych
środowisk jeziornych we wczesnej części późnego triasu. Nie były to szczególnie
duże gady. Największy z fitozaurów znalezionych w Krasiejowie miał całkowitą
długość ciała około 3,5 m.
Nazwa "fitozaury", czyli "roślinne jaszczury" jest skutkiem nieporozumienia.
Kiedy pierwsza skamieniałość szczęki fitozaura znaleziona została w 1826 roku w
piaskowcu triasowym w okolicach Tybingi, jego znalazcę zaskoczyła cylindryczna
forma i tępe zakończenie struktur, które uznał za zęby. Zęby o takiej formie
cechować musiałyby zwierzę roślinożerne, nazwał więc tego triasowego gada
Phytosaurus. W rzeczywistości skamieniałość ta to jedynie próżnia w skale
pozostała po rozpuszczonej kości, a rzekome zęby to odlewy wnętrza zębodołów.
Zęby fitozaurów, do których niefortunna nazwa przylgnęła już na stałe, wyrastały
bowiem kolejno jeden nad drugim w głębokich zębodołach, tak jak u pozostałych
gadów naczelnych.
W ewolucji fitozaurów szybko zmieniało się położenie nozdrzy. Najstarsze
fitozaury, w tym Paleorhinus z Krasiejowa, miały nozdrza zlokalizowane
przed bocznymi przedoczodołowymi otworami w czaszce (w otworach mieściły się
zatoki nosowe nadające lekkość czaszce gadów naczelnych), a późne za nimi. Jest
to dogodny wskaźnik umożliwiający korelację faun późnotriasowych kręgowców z
różnych kontynentów. Paleorhinus znany jest od Teksasu przez Pensylwanię,
Maroko, Bawarię aż po Indie. Co prawda, wtedy z Ameryki do Indii nie było tak
daleko, jak za czasów Krzysztofa Kolumba. Z Europy do obydwu Indii, wschodnich i
Zachodnich, przejść można było suchą stopą. Dzięki temu, że fragment czaszki
Paleorhinus został znaleziony również w osadach morskich alpejskiego
triasu, gdzie występują przewodnie amonity, wiemy, że żył w wieku karnijskim. W
morskich osadach nieco późniejszego noryku występują bardziej zaawansowane
ewolucyjnie fitozaury. Nie zaszkodziła im zmiana klimatu na suchszy i zwiększyły
nawet swą różnorodność, udokumentowaną znaleziskami z całego niemal świata, od
Tajlandii po Madagaskar i Teksas. Oprócz typowych fitozaurów podobnych do
gawiali, żywiących się rybami i drobnymi gadami, uformowały się wtedy
ewolucyjnie takie też ich postaci, które mocnymi zębami zdolne były ćwiartować
trupy pierwszych wielkich dinozaurów roślinożernych - prozauropodów. Ślady zębów
fitozaurów znajduje się na ich kościach.
Samym fitozaurom też nie żyło się bezpiecznie. Nie bez powodu grzbiet miały
osłonięty dwoma rzędami tarcz kostnych, a mniejsze płytki tworzyły zwartą
karacenową zbroję na powierzchni kończyn. Tarcze takie zachowały się w
pierwotnym położeniu na szkielecie najmniejszego z osobników znalezionych w
Krasiejowie, którego tułów dziwacznie owinięty był wokół głowy. Z niewiadomych
powodów fitozaury nie przetrwa 33y ostatniego podniesienia poziomu morza przed
końcem triasu. W jurze zastąpiły je w środowiskach wodnych krokodyle, których
triasowi przodkowie byli zwierzętami lądowymi szybko biegającymi na
wyprostowanych nogach.
W Basenie Germańskim fitozaury żyły już podczas osadzania piaskowca
trzcinowego, jak tego dowodzi fragment czaszki znaleziony przed stu laty w
Stuttgarcie. Niemiecki piaskowiec trzcinowy i warstwy z Krasiejowa mają wspólny
gatunek wielkiego płaza tarczogłowego z rodzaju Metoposaurus. W
Krasiejowie ten krewniak dzisiejszych żab jest najpospolitszym kręgowcem.
Małej żabki jednak nie przypominał. Największy z osobników znalezionych w
Krasiejowie, o czaszce liczącej 47 cm, miał całkowitą długość ciała około 2 m.
Gdyby ewolucja plazów zatrzymała się w tym stadium, przywracanie do urody
zaklętych księżniczek byłoby czynnością nie tylko odrażającą, ale i wysoce
niebezpieczną.
Metopozaury zwykle towarzyszyły wczesnym fitozaurom i razem pojawiły się w
zapisie kopalnym wraz ze światową ekspansją środowisk jeziornych. Podobnie, jak
w przypadku fitozaurów, również bezpośredni przodkowie metopozaurów pozostają
nieznani. Szczególną cechą metopozaurów jest przesunięcia
oczodołów do przodu czaszki. Ułatwiało to zapewne widzenie w nieprzejrzystej
wodzie. Kończyny miały słabe i miednicę w znacznej części chrzęstną, z trudem
więc poruszały się po lądzie. Były to zwierzęta co najmniej półwodne. Chyba
odżywiały się rybami. Kiedy wydobywałem ze skały pierwszą ze znalezionych przez
nas wielkich czaszek metopozaurów, uderzyła mnie nadzwyczajna jej płaskość.
Patrząc na głowę metopozaura z boku nie widzi się oczodołów, dominuje natomiast
szeroka żuchwa. Odpowiednikiem ekologicznym metopozaurów wśród dzisiejszych
zwierząt wodnych może być amazoński płaz grzbietoród o liściowato płaskim ciele,
a z ryb żabnica. Zwierzęta te gwałtownie rozwierają szeroką paszczę i wsysają
nieostrożne małe zwierzęta do pyska. Polowanie w taki sposób wymaga
długotrwałego wyczekiwania na dnie, co zwierzęciu oddychającego płucami sprawiać
musiało trudność. Nie wiemy jeszcze, jakie przystosowania fizjologiczne im to
umożliwiały, ale domyślać się można, że nadzwyczaj masywne kości skórne ich pasa
barkowego pełniły rolę obciążników. Żadne inne płazy nie miały tak rozbudowanego
pancerza na piersi. Metopozaury miały mniej szczęścia od fitozaurów i znikły z
areny dziejów wraz z nastaniem nieco bardziej suchego klimatu.
Wspólne występowanie metopozaurów typowych dla piaskowca trzcinowego i
fitozaurów o bardzo pierwotnej budowie czaszki dość precyzyjnie określa więc
wiek warstwy z Krasiejowa zawierającej kości. Najprawdopodobniej jest ona jednym
z najstarszych stanowisk w obrębie tzw. doby Paleorhinus w początkach
późnego triasu.
Dominującym w Krasiejowie metopozaurom i fitozaurom towarzyszą mniej liczne
szczątki innych płazów i gadów uzupełniające obraz poźnotriasowego świata
kręgowców. Są też (dziś reliktowe) ryby dwudyszne i ganoidowe (o łuskach
pokrytych grubą warstwą emalii). Ogromne płazy tarczogłowe z grupy kapitozaurów
w późnym triasie były ekologicznymi odpowiednikami dzisiejszych aligatorów.
Kapitozaury nie miały tych cech specjalizacji, które wyróżniają metopozaury -
ich oczy mieściły się bliżej tyłu czaszki a pas barkowy był normalnych
rozmiarów. Imponujaco wyglądaja ich podniebienne kły. Szczególną cechą
kapitozaurów były głębokie wycięcia w tylnej krawędzi ich czaszki mieszczące
błonę bębenkową, które w trakcie ewolucji przekształciły się w owalny otwór.
Odległymi krewniakami rybożernych fitozaurów były występujące w Krasiejowie
roślinożerne, opancerzone aetozaury. To stosunkowo niewielkie, ponad metrowej
długości, gady naczelne o ciele okrytym niemal w całości pancerzem z płyt
kostnych. Aaetozaur z Krasiejowa reprezentuje nieznany dotąd rodzaj i jest
zapewne najstarszym w świecie przedstawicielem swojej grupy.
Początki ery dinozaurów na Śląsku
Najbardziej intrygującymi spośród gadów naczelnych Krasiejowa są dinozaury.
Szczęśliwie dla naszego zespołu pracującego w Krasiejowie, badania dinozaurów
mają w Instytucie Paleobiologii PAN długą tradycję. Mogliśmy więc korzystać z
wiedzy ich znawców, w szczególności prof. Halszki Osmólskiej. Znaleźliśmy dotąd
jedynie pojedynczy tylny kręg krzyżowy i dwie niekompletne kości zębowe. Zapewne
w kolekcji jest więcej szczątków dinozaurów, ale na razie nie potrafimy ich
odróżnić od współwystępujących nieco bardziej pierwotnych gadów. Jedynie te trzy
kości mają cechy, których poza dinozaurami się nie znajdzie. Przy ich
identyfikacji posłużyć się wiEA^c musieliśmy bardzo szczegółową wiedzą
anatomiczną. Kręg krzyżowy ma budowę właściwą najpierwotniejszym dinozaurom
drapieżnym. Z kolei sposób piłkowania krawędzi zęba zachowanego wewnątrz
zębodołu jednej z kości jest właściwy dinozaurom roślinożernym. Druga kość
szczękowa jest bardziej kompletna i ukazuje rozmieszczenie szwów łączących ją z
innymi kośćmi takie, jak u najpierwotniejszych dinozaurów ptasiomiednicznych
(przodków iguanodontów i triceratopsów).
Jeśli nasze datowanie warstw z Krasiejowa jest prawidłowe, są to najstarsze
znaleziska dinozaurów w Europie, a może i na świecie. Skoro znaleźliśmy dotąd
szczątki aż trzech osobników, dinozaury nie są rzadkie w materiale
krasiejowskim. Bez wątpienia przyszłe wykopaliska dostarczą bardziej kompletnych
szczątków kostnych, a może i kompletnych szkieletów.
Nasze marzenia sięgają jeszcze dalej. Jeśli są w skałach z Krasiejowa kości
dinozaurów, to nie ma powodu, by nie zachowały się w nich resztki żyjących
wówczas w podobnych środowiskach przodków ssaków. Trzeba tylko na skalę szerszą,
niż dotąd, przeprowadzić prace wykopaliskowe. Oczekiwanie takie nie jest
bynajmniej bezpodstawne. Wiek karnijski późnego triasu, 230 milionów lat temu,
to przełomowy moment w historii faun lądowych ery mezozoicznej. Kończyło się
wówczas władanie naszych przodków w prostej linii. Mowa o gadach
ssakokształtnych, stopniowo formujących właściwą dla ssaków budowę ucha
środkowego i uzębienia. Zmniejszały swą różnorodność, wypierane przez dinozaury,
lepiej przystosowane do życia na suchych otwartych przestrzeniach i do ciepłego
klimatu. Linia rozwojowa ssaków przegrała wówczas ewolucyjny wyścig z gadami. Na
szczęście dla nas, eksterminacja naszych przodków, już wówczas lepiej od gadów
przystosowanych do chłodnego klimatu, nie była zupełna. Jednak dopiero 170
milionów lat później gadom powinęła się noga. Dogłębne zmiany środowiska w końcu
kredy wyeliminowały naszych głównych konkurentów. W Krasiejowie wraz ze
szczątkami pierwszych dinozaurów, które już znaleźliśmy, mogą więc być też kości
ostatnich gadów ssakokształtnych, które powinniśmy znaleźć.
Nadzieje paleontologów
Stanowiska paleontologiczne takie, jak Krasiejów, można nazwać oknami, przez
które spojrzeć można na procesy ewolucyjne i przemiany środowiskowe toczące się
przed milionami lat. W krasiejowskiej stop-klatce widać jeden z ciekawszych
momentów historii życia na Ziemi. Moment istotny nie tylko dla "dinozaurologii",
dla której niezwykle dobrze zachowane materiały z tego stanowiska okażą się
zapewne ważnym źródłem wiedzy o pierwszych etapach ewolucji i pochodzeniu
dinozaurów. Wykopaliska w Krasiejowie dają nadzieję na wgląd w naszą własną
historię ewolucyjną. Na bliższe poznanie dróg formowania się cech ssaczych w
linii ewolucyjnej wiodącej wprost do nas. Być może wystarczy tylko usunąć parę
metrów skalnego nadkładu i wkopać się metodycznie w warstwę kościonośną. Byłoby
bardzo nieroztropnie z szansy tej nie skorzystać i dopuścić do przerobienia
kopalnych dokumentów ewolucji na cement, albo do zniszczenia ich przez erozję.
Bardzo liczymy na wsparcie naszych wykopalisk i badań przez przemysł, instytucje
publiczne i prywatne. Przede wszystkim zaś polegamy na entuzjazmie młodych
badaczy ewolucji życia na Ziemi.