pierwsza strona do strony Instytutu Paleobiologii PAN
Pierwsze polskie cmentarzysko dinozaurów - Magazyn Gazety Wyborczej

Późnotriasowe cmentarzysko kręgowców lądowych w Krasiejowie na Śląsku Opolskim - Przegląd Geologiczny
koniec strony

Pierwsze polskie cmentarzysko dinozaurów

JERZY DZIK

(tekst w skróconej i przeredagowanej formie opublikowany w Magazynie Gazety Wyborczej z 10 lutego 2000 roku p.t. Cement z dinozaurów)

Badacze z Instytutu Paleobiologii PAN w Warszawie odkryli w Krasiejowie koło Opola warstwę skalną przepełnioną szkieletami wielkich płazów i gadów, a wśród nich dinozaurów - prawdopodobnie najstarszych w świecie, liczących 230 milionów lat.

Tego pięknego czerwcowego wieczoru 1993 roku nikomu z nas nie chciało się wracać do hotelu. Mój ówczesny student Andrzej Kaim skończył, co miał zaplanowane do zrobienia na ten dzień, a nowego zadania nie mieliśmy już siły zaczynać. Cień zaczynał już zresztą okrywać złomy skalne wielkiego kamieniołomu wapienia w Strzelcach Opolskich. Gawędziliśmy więc gnuśnie ze spotkanym przypadkowo Robertem Niedźwiedzkim z Uniwersytetu Wrocławskiego. Kiedy napomknął, że w wyrobisku kopalni w niedalekim Krasiejowie widział skamieniałe kości, obudził się w nas jednak duch poszukiwawczy. Pojechaliśmy na miejsce. Dobrze pamiętam, że słońce już zachodziło i kiedyśmy schodzili do wykopu, jego gliniaste zbocza zdawały się jeszcze bardziej czerwone, niż w istocie. Brodziliśmy po zboczu w okruchach skalnych. Rzeczywiście, tu i tam, wśród większych bloków na skraju osypiska leżały skamieniałe kości. Podnosiliśmy z ziemi dziesiątkami kręgi płazów tarczogłowych i ułamki tarczy kostnych z charakterystycznym labiryntem żeberek na powierzchni. Wspiąłem się do szczytu ściany. Gdzieniegdzie wystawały z niej wapienne płaskury z widoczną na przełamach ciemną gąbczastą tkanką kości. Jedna z owalnych w przekroju kości sterczała ze skały. Oczyściłem młotkiem jej otoczenie i osłupiałem. Była to nosowa część czaszki dużego gada. Tego jeszcze w Polsce nie było!

Krótka historia sprawy

Kiedy przed laty zaczynałem pracę w nauce, znalezisko takie byłoby bardzo na miejscu. Kończyły się wtedy ekspedycje na pustynię Gobi, organizowane przez prof. Zofię Kielan-Jaworowską. Mieliśmy ludzi, rozkręcony organizacyjnie warsztat pracy, ścisłe związki z Uniwersytetem i chętną do pracy młodzież. Lata dziewięćdziesiąte zaś, to odwrócona piramida wieku w instytucjach naukowych, płace nie nazbyt konkurencyjne w stosunku do zapomóg oferowanych przez opiekę socjalną, a młodzież myśląca raczej o karierze finansowej, niż naukowej. Materiału do badań mamy więcej, niż ludzi do ich wykonania. Nie bardzo było się więc czym cieszyć tego wieczoru w Krasiejowie. Tylko tego dodatkowego kłopotu mi brakowało!

Ale przecież nie sposób było zaprzepaścić ten niespodziewany dar natury, choćby nawet świetlana przyszłość naszej nauki należeć miała do kategorii bajek dla nazbyt zdolnej młodzieży. Odwiedzałem więc przez następne lata Krasiejów po kilka razy w roku, na miarę skromnych finansowych możliwości swojego Instytutu. Próbowałem wciągnąć w sprawę młodszych kolegów interesujących się dinozaurami, a przede wszystkim znaleźć na Uniwersytecie magistrantów do opracowania stanowiska i materiałów. Tylko dwójce z nich wystarczyło motywacji do skończenia swoich prac. Tomasz Sulej z Wydziału Biologii pisał o płazach. Dziś pracuje w Instytucie Paleobiologii PAN i przejął na siebie znaczną część technicznych i organizacyjnych spraw Krasiejowa. Elwira Gryglas zidentyfikowała kopalne glony. Tymczasem szafy wypełniały się skamieniałościami. Skamieniałościami naprawdę wybornymi.

Mimo znacznego geologicznego wieku skały w Krasiejowie są bowiem pradawnym iłem w niewielkim tylko stopniu zmienionym przez mineralizację. Wystarczy gorąca woda i szczotka, by oczyścić z niego kości. Powłoki wapienne łatwo usunąć kwasem octowym czy mrówkowym. Gdyby nie ciemna barwa, trudno byłoby te skamieliny odróżnić od kości dzisiejszych zwierząt. Przy wydobywaniu ze skały z reguły rozpadają się jednak na fragmenty. Wymaga to pokrywania szkieletów, po częściowym odsłonięciu spod skały, zbrojeniem z nasyconej gipsem gazy (tak, jak chirurdzy zabezpieczają złamane kończyny) i wycinania monolitów ze ściany. Jest to standardowy sposób pracy w paleontologii kręgowców. Później w laboratorium kości stopniowo oczyszcza się ze skały i klei. Tą drogą zgromadziliśmy materiał liczący dziś tysiące kości, kilkadziesiąt czaszek i parę mniej lub bardziej kompletnych szkieletów różnych gatunków triasowych czworonogów.

Do tego czasu tony kości i setki szkieletów przerobionych zostało na cement. Po to przecież kopalnia w Krasiejowierozpoczęła w 1974 roku wydobycie. Wielkie koparki wycinają czerwony ił z wyrobiska i przesyłają taśmociągami do młynów, gdzie zmieszany z wodą pompowany jest rurą do odległej o paręnaście kilometrów cementowni "Strzelce Opolskie". Nikt się już nie dowie, ile skamieniałych gadów i płazów w ciągu ćwierćwiecza odbyło tę ostatnią pośmiertną podróż do pieców obrotowych. Paradoksalnie, gdyby nie przemysł, nie dowiedzielibyśmy się jednak o istnieniu tego niezwykłego cmentarzyska. Przy eksploatacji korzystaliśmy zresztą z życzliwej pomocy dyrekcji cementowni. Nie wiemy, kiedy eksploatacja dotarła do pól nagromadzenia kości w jednej z warstw skalnych. Geolodzy i paleontolodzy odwiedzający Krasiejów znajdowali szczątki kopalnych płazów długo przed nami, choć nie podejmowano poważniejszych badań. W tym samym miejscu, co kopalnia, była niegdyś krasiejowska cegielnia. Pamiątką po niej jest nazwa ulicy Cegielnianej, wiodącej do kopalni ze stacji kolejowej. Najwidoczniej nie było jej jeszcze w czasach, kiedy pionierskie badania geologiczne prowadził na Śląsku sławny profesor Uniwersytetu Wrocławskiego Karl Ferdinand Roemer. W swoim dziele Geologie der Oberschlesien z 1870 roku wspomniał jedynie o wychodni czerwonych iłów kajpru w dnie Małej Panwi w pobliżu huty w pobliskim Ozimku. Ozimek nazywał się wówczas Malapane.

Ferdinand Roemer, wśród licznych znalezisk kości i zębów w triasowych skałach Śląska zamieścił też litograficzną podobiznę pojedynczego zęba znalezionego w Lubszy koło Woźnik. Być może należał do gada z tego samego gatunku, co szkielety znalezione w Krasiejowie. Izolowane zęby i kości nie są zresztą szczególnie rzadkimi skamieniałościami. W skałach polskiego triasu nagromadzenia pokruszonych szczątków kręgowców są wręcz niekiedy istotnym składnikiem skały - przybierają postać brekcji kostnych. Szczególne znaczenie naukowe ma wczesnotriasowa brekcja kostna z Czatkowic. Doc. Magdalena Borsuk-Białynicka z Instytutu Paleobiologii PAN wśród pokruszonych kości najrozmaitszych gadów i płazów zidentyfikowała w Czatkowicach szczątki jednej z najstarszych żab (nieco starsze jest tylko jedno znalezisko z Madagaskaru). Czaszki, czy tym bardziej szkielety, są jednak w Polsce bardzo rzadkie. Jedynym eksponatem kompletnego szkieletu lądowego kręgowca z czasów przed zlodowaceniami czwartorzędowymi był prymitywny gad ssakokształtny Haptodus z wczesnego permu Sudetów. Znaleziony na przełomie stuleci przez pracowników kamieniołomu świadomych znaczenia naukowego takich wykopalisk, zaginął podczas wojny i pozostał po nim tylko gipsowy odlew zawieszony na ścianie ratusza w Nowej Rudzie. Pojedyncze szkielety małych morskich gadów znajdowane też były w wapieniu środkowotriasowym Górnego Śląska, a w morskich wapieniach triasu tatrzańskiego natrafiono na czaszkę ziemnowodnego płaza z fragmentami szkieletu pozaczaszkowego. Stanowisko w Krasiejowie jest pierwszym cmentarzyskiem z masowym nagromadzeniem czaszek, kości i mniej lub bardziej fragmentarycznych szkieletów wielkich kręgowców. Jest w istocie sensacja na skalę światową, bo bardzo rzadko pojawiają się tak obfite nowe stanowiska paleontologiczne.

Pradzieje miejsca

Stanowisko w Krasiejowie zawdzięczamy szczególnej koincydencji warunków środowiskowych i zdarzeń geologicznych przed dwustu trzydziestoma milionami lat. Wtedy dzisiejsza Opolszczyzna była brzegiem wielkiego jeziora. Jego drugi kraniec znajdował się gdzieś na Mazurach. Sięgało od Gór Świętokrzyskich po Morze Północne. Wody wypełniały zagłębienie między dawnym kontynentem bałtyckim a górotworem waryscyjskim, którego częścią są dzisiejsze Sudety. Od wschodu ograniczały je wcześniej doklejone do Bałtyki przez dryf kontynentów dawne wyspy z jej obrzeża. Dziś są to tektoniczne masywy, Małopolski z Górami Świętokrzyskimi na krawędzi i Górnośląski z zagłębiem węglowym na przedpolu gór wypiętrzonych w okresie karbonu. Na południe od lądowego obszaru masywów rozpościerał się ocean, którego wybrzeże przysłonięte została stosunkowo niedawno (w epoce miocenu) przez nasunięcie Karpat. Obszar między Bałtykiem a Sudetami w erze mezozoicznej wciąż jeszcze był niestabilny tektonicznie i każde poważniejsze przesunięcie kontynentów w sąsiedztwie zaznaczało się pogrążaniem jego osiowej części, która zapełniała się osadami. Miąższość złożonych tam skał sięga dziś kilku kilometrów. Zagłębienie to w triasowym okresie jego istnienia nazywane jest Basenem Germańskim (pamiętam, że w latach siedemdziesiątych cenzura nakazała Jerzemu Trammerowi, publikującemu swój doktorat o triasie Gór Świętokrzyskich, zdecydować, czy Basen jest RFN-owski, czy NRD-owski). Częściej, niż położenie dna morskiego, zmieniał się w dziejach Ziemi poziom wód w oceanach. Oczywistą tego przyczyną w większości przypadków były zlodowacenia przy biegunach. Miał też w tym swój udział układ cieplnych prądów konwekcyjnych w płaszczu ziemskim, który jest motorem dryfu kontynentów. Efektem specyficznego rozkładu prądów są bowiem lokalne odchylenia od kulistego kształtu Ziemi, a więc wyniesienia lub obniżenia dna oceanicznego.

Morze Basenu Germańskiego osiągnęło najwyższy poziom wód i największe geograficzne rozprzestrzenienie pod koniec środkowego triasu. Odtąd stopniowo kurczyło się, osadzając w końcu swojego istnienia gipsy, a nawet sól kamienną. Powracało jednak na krótko w epizodach podniesienia poziomu, które w obszarach bliskich brzegu Basenu, takich jak Śląsk Opolski, zaznaczały się jedynie pośrednio. Przede wszystkim podwyższeniem podstawy erozji. Rzeki przestawały wówczas wcinać się głęboko w doliny, a wolno toczące się ich wody były w stanie unieść jedynie najdrobniejsze cząstki osadu. Na brzegu jeziora formowały się rozległe delty.

Jeśli przepłukać wodą ił z Krasiejowa, na sicie pozostają tysiące wapiennych kulek wielkości ziarna maku z widocznymi na powierzchni spiralnie biegnącymi żeberkami. To stadia przetrwalnikowe ramienic, zielonych glonów przypominających kształtem skrzypy, pospolitych również w dzisiejszych jeziorach. Ramienice występują w wodach słodkich (co najwyżej lekko zasolonych) zawierających odpowiednio dużo wapnia. To właśnie obfitość ramienic i muszli słodkowodnych małżów (przodków dzisiejszych skójek) dowodzi, że ił odsłonięty dziś w Krasiejowie osadził się w słodkich wodach jeziora. Około 80 metrów głębiej, jak to pokazały wiercenie geologiczne przeprowadzone podczas przygotowań do eksploatacji kopalni, pod iłami znajdują się pokłady piaskowca. Piaskowiec ten przepełniony jest odciskami łodyg wielkich skrzypów o pędach parumetrowej wysokości, które przypominały swoim węzłowatym pokrojem źdźbła trzciny. Dlatego nazwano niegdyś ten piaskowiec trzcinowym. Piaskowiec trzcinowy odpowiada jednemu z najniższych poziomów wód morskich w późnym triasie. Basen Germański miał wówczas postać płytkiego rozlewiska, do którego wokół uchodziły rzeki. Z rozmieszczenia obszarów o różnym udziale piasku w stosunku do iłu można z pewnym przybliżeniem wywnioskować, jak był wówczas układ sieci rzecznej. Zgodnie z interpretacją geologów z Państwowego Instytutu Geologicznego, ujście jednej z rzek miałoby znajdować się w bezpośredniej bliskości Krasiejowa.

Poziom wód stopniowo się odtąd podnosił, a brzeg przesuwał na południe. W pobliżu Krasiejowa do jeziora wciąż jednak szeroką deltą uchodziła rzeka. Skały z Krasiejowa, używane jako dodatek do wapienia przy produkcji cementu, to właśnie osady późnotriasowych delt i jezior. Warstwa jeziornego osadu z kośćmi odpowiada zapewne epoce najwyższego poziom wód. Podniosły się tak wysoko, że przez obniżenie rozdzielające Masyw Czeski od Masywu Reńskiego przelały się wówczas na północ wody alpejskiego Oceanu Tetydy. kiedy w niemieckiej części Basenu pojawiły słonowodne ślimaki i małże. Po tym epizodzie ekspansji jeziora aż po Śląsk Opolski podstawa erozji znów obniżyła się, a w osadzie pojawił się piasek. Skały widoczne w najwyższej części wyrobiska w Krasiejowie to znów osady deltowe i rzeczne. Przez cały późny trias strumienie erodowały wcześniej osadzone skały wapienne gdzieś na Morawach i Górnym Śląsku, zniosząc do Krasiejowa rozpuszczony węglan wapnia.

Jak powstały skamieniałości

Ta hipotetyczna triasowa rzeka dała początek całej historii. Bez niej, a ściślej: bez przynoszonych przez nią jonów wapniowych, nie byłoby w Krasiejowie skamieniałych kości. Cóż bowiem z tego, że przez miliony lat na ziemiach Polski trwały lądowe ekosystemy pełne najrozmaitszego zwierza, skoro nie ma po nich śladu w powstałych wówczas skałach osadowych. Nie ma, bo ogromna większość szczątków organicznych wchodzi przecież do obiegu materii w przyrodzie, rozkładana bądź zjadana przez inne organizmy. W osadzie na dnie jezior czy rzek bakterie rozkładają złożoną wraz z iłem czy piaskiem substancję organiczną zużywając tlen i wydzielając trujący siarkowodór. Na takie warunki niedotlenienia podczas formowania warstwy z kośćmi w Krasiejowie wskazuje jej ciemna barwa i rozproszone ziarna pirytu (siarczku żelaza). Można by to uznać za okoliczność dobrą dla paleontologów, zapewniło to bowiem szczątkom kręgowców ochronę przed ścierwojadami, skoro tylko znalazły się na dnie pod osłoną błota. Nie wystarcza to jednak, by przeszły do stanu kopalnego. Produktem rozkładu substancji organicznej są bowiem również kwasy humusowe. Choć więc bezpieczne od żywiących się nimi zwierząt, kości złożone w glebie czy ile jeziornym nie mają szans na skamienienie. Szybko ulegają rozpuszczeniu. Dlatego nie ma kości ani muszli w pokładach węgla kamiennego i brunatnego naszych wielkich zagłębi. Po zwierzętach, które żyły wówczas na bagnach, gdzie węgiel się formował, nie pozostał żaden ślad. Kości i muszle wymagają bowiem do przetrwania zneutralizowania kwaśnego odczynu środowiska. Tylko błoto zalkalizowane przez jony wapniowe mogło przechować do czasów nam współczesnych w Krasiejowie lęgnie ramienic, muszle skójek i kości kręgowców.

Alkaliczne środowisko osadu jest dobre dla zbudowanych z fosforanu wapnia kości, bywa jednak zabójcze dla substancji organicznej, w tym szczątków roślinnych zarodników i pyłków. Dr Marii Ziembińskiej-Tworzydło z Uniwersytetu Warszawskiego, którą poprosiłem o ich zidentyfikowanie w próbce iłu z kośćmi, nie udało się wydobyć oznaczalnych szczątków. Pyłki i zarodniki znane są jednak z rdzeni wierceń geologicznych wykonanych niegdyś w bliższej i dalszej okolicy i opracowanych przez dr Teresę Orłowską-Zwolińską z Państwowego Instytutu Geologicznego. Dzięki temu wiemy, na czym polegały zmiany środowiska w trakcie triasu i jakie zespoły roślinne rozwijały się na obrzeżach Basenu.

Środowisko triasowe

Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądało to miejsce przed 230 milionami lat. Dziś to płaska równina pół uprawnych obrzeżona ścianą młodego lasu, na którego tle rysują się rusztowania taśmociągów i prostopadłościany zabudowań młynów mielących skałę. Wieża ładnego neobarokowego kościoła jaśnieje wśród zabudowań Krasiejowa z drugiej strony. Zamknijmy zatem oczy (po przeczytaniu) i zobaczmy to samo inaczej. Ujrzymy bezkresne błota, gdzieś na północy przechodzące w otwarte wody bezkresnego jeziora. Niewidoczne jednak, bo brzegi deltowych kanałów porastają wysokie na kilka metrów skrzypy. Może między nimi dałoby się napotkać płaskie łby dwumetrowych płazów tarczogłowych, czy wygrzewające się na błotnych łachach cielska gadów przypominających krokodyle. Więcej dałoby się może dojrzeć z lotu ptaka, ale podczas formowania się skał z Krasiejowa nie było jeszcze ptaków, ani nawet gadów latających. Tylko owady podobne były do dzisiejszych, choć miejsce barwnych motyli zajmowali przodkowie wojsiłek i złotooków. Gdyby jednak mimo to, siłą wyobraźni wznieść się w przestworza, ujrzało by się za szuwarami zarośla drzewiastych paproci i trudnych do odróżnienia od nich paproci nasiennych, a dalej na południe śródziemnomorskie lasy iglaste. Może dałoby się wypatrzeć smukłe sylwetki kroczących na wyprostowanych nogach przodków krokodyli i pierwsze dinozaury. Zrywały się czasem do biegu na długich tylnych kończynach, przypominając wówczas biegnącego po falach bazyliszka. Skąd to wszystko wiemy?

Jedną z dróg wiodących do poznania dawnego świata roślin jest analiza pyłkowa. W pyłku pospolitym w późnotriasowych skałach szczególnie znaczące są ziarna otoczone pierścieniem worka powietrznego. Ze znalezisk tego pyłku wewnątrz skamieniałych "kotków" kwiatowych wiadomo, że rozsiewały go rośliny iglaste o gałązkach przypominających dzisiejsze tuje. Były to więc drzewa stosunkowo suchego klimatu. Więcej wilgoci wymagały drzewa, których owalny pyłek otwierał się podłużną szczeliną. Należały do przodków dzisiejszych sagowców i pokrewnych im wymarłych bennetytów oraz przodków dzisiejszych miłorzębów. Pyłki nieco podobne do sosnowych, z dwoma workami powietrznymi, należały zaś do triasowych paproci nasiennych, wymarłych bezpotomnie. Jeszcze bardziej wilgotne środowiska wyznacza masowe występowanie zarodników paproci, które od pyłku roślin nagozalążkowych różni przede wszystkim występowanie szwu trójdzielnego (nazywanego przez paleobotaników żartobliwie "znakiem mercedesa").

Zmiany udziału tych głównych typów pyłku i zarodników w kolejnych próbkach pokazują ewolucję środowiska w trakcie późnego triasu. Od piaskowca trzcinowego, którego pokład stanowi dla warstw z Krasiejowa geologiczny punkt odniesienia, rozpoczyna się zapis ekologicznych skutków podnoszenia się poziomu oceanu i globalnego ocieplania. W piaskowcu są zarówno skamieniałe pędy i liście, jak i pyłki i zarodniki roślin związanych z wilgotnymi środowiskami łagodnego klimatu. Nieco wyżej występujące iły składem zawartego w nich pyłku dowodzą klimatu gorącego, w którym rozległe bagniska łatwo wysychały wytrącając z wody gips. Na ich brzegach rosły skrzypy, a nieco dalej pierwotne drzewa iglaste. Kiedy poziom wód podniósł się jeszcze bardziej, nastał czas wysokiej wilgotności środowiska. Wyraziło się to w większej różnorodności pyłków, niż w niżej leżących warstwach gipsowych. Zanikła wówczas część gatunków roślin nagozalążkowych, a zwiększył się udział paproci i widłaków. Wtedy też osadziły się iły eksploatowane dziś w Krasiejowie. Na tym zakończyło się podnoszenie poziomu morza. W wyżej leżących warstwach piaszczystych duży udział osiągnął pyłek wspomnianych już drzew iglastych podobnych do tui. Był to więc nawrót nieco bardziej kontynentalnych warunków.

Późnotriasowy epizod krótkotrwałego nastania wilgotnego gorącego klimatu w rejonach przyzwrotnikowych był przyczyną niebywale szerokiego rozprzestrzenienia jednorodnego zespołu ziemnowodnych czworonogów w późnym triasie. Tego właśnie, który znaleźliśmy w Krasiejowie.

Wiek geologiczny znalezisk

Nie od razu wiedzieliśmy, jakiego wieku geologicznego są szkielety z Krasiejowa. Datowania proponowane przez dotychczasowych badaczy były prowizoryczne i oparte raczej na intuicyjnych przeczuciach, niż twardych faktach. W warstwach tych nie znaleziono bowiem przewodnich skamieniałości. Nie ma również w Basenie Germańskim skał wulkanicznych, które mogłyby być datowane metodami radiometrycznymi. Musieliśmy więc sami przeprowadzić w tej sprawie dochodzenie.Wiarygodna identyfikacja względnego wieku geologicznego warstw skalnych wymaga oparcia się o takie wskaźniki czasu, których z innymi nie da się pomylić. Powinny to być zapisane w skale zdarzenia niepowtarzalne. Niepowtarzalna zaś jest ewolucja i wynikające z niej swoiste następstwo skamieniałości. Spośród znalezionych w Krasiejowie organizmów jedynie ewolucja fitozaurów poznana jest dostatecznie dobrze, by można ją było wykorzystać do takiego ścisłego datowania.

Fitozaury przypominały wyglądem dzisiejsze gawiale, ale miały nozdrza nie na końcu pyska, lecz przesunięte na czoło, tak jak wieloryby. Nie znamy bezpośrednich przodków fitozaurów. Nie wiadomo, w której części świata lokalnie tylko sprzyjające warunki środowiskowe doprowadziły do ich powstania. Ukazały się na arenie dziejów niespodziewanie wraz z globalną ekspansją wilgotnych środowisk jeziornych we wczesnej części późnego triasu. Nie były to szczególnie duże gady. Największy z fitozaurów znalezionych w Krasiejowie miał całkowitą długość ciała około 3,5 m.

Nazwa "fitozaury", czyli "roślinne jaszczury" jest skutkiem nieporozumienia. Kiedy pierwsza skamieniałość szczęki fitozaura znaleziona została w 1826 roku w piaskowcu triasowym w okolicach Tybingi, jego znalazcę zaskoczyła cylindryczna forma i tępe zakończenie struktur, które uznał za zęby. Zęby o takiej formie cechować musiałyby zwierzę roślinożerne, nazwał więc tego triasowego gada Phytosaurus. W rzeczywistości skamieniałość ta to jedynie próżnia w skale pozostała po rozpuszczonej kości, a rzekome zęby to odlewy wnętrza zębodołów. Zęby fitozaurów, do których niefortunna nazwa przylgnęła już na stałe, wyrastały bowiem kolejno jeden nad drugim w głębokich zębodołach, tak jak u pozostałych gadów naczelnych.

W ewolucji fitozaurów szybko zmieniało się położenie nozdrzy. Najstarsze fitozaury, w tym Paleorhinus z Krasiejowa, miały nozdrza zlokalizowane przed bocznymi przedoczodołowymi otworami w czaszce (w otworach mieściły się zatoki nosowe nadające lekkość czaszce gadów naczelnych), a późne za nimi. Jest to dogodny wskaźnik umożliwiający korelację faun późnotriasowych kręgowców z różnych kontynentów. Paleorhinus znany jest od Teksasu przez Pensylwanię, Maroko, Bawarię aż po Indie. Co prawda, wtedy z Ameryki do Indii nie było tak daleko, jak za czasów Krzysztofa Kolumba. Z Europy do obydwu Indii, wschodnich i Zachodnich, przejść można było suchą stopą. Dzięki temu, że fragment czaszki Paleorhinus został znaleziony również w osadach morskich alpejskiego triasu, gdzie występują przewodnie amonity, wiemy, że żył w wieku karnijskim. W morskich osadach nieco późniejszego noryku występują bardziej zaawansowane ewolucyjnie fitozaury. Nie zaszkodziła im zmiana klimatu na suchszy i zwiększyły nawet swą różnorodność, udokumentowaną znaleziskami z całego niemal świata, od Tajlandii po Madagaskar i Teksas. Oprócz typowych fitozaurów podobnych do gawiali, żywiących się rybami i drobnymi gadami, uformowały się wtedy ewolucyjnie takie też ich postaci, które mocnymi zębami zdolne były ćwiartować trupy pierwszych wielkich dinozaurów roślinożernych - prozauropodów. Ślady zębów fitozaurów znajduje się na ich kościach.

Samym fitozaurom też nie żyło się bezpiecznie. Nie bez powodu grzbiet miały osłonięty dwoma rzędami tarcz kostnych, a mniejsze płytki tworzyły zwartą karacenową zbroję na powierzchni kończyn. Tarcze takie zachowały się w pierwotnym położeniu na szkielecie najmniejszego z osobników znalezionych w Krasiejowie, którego tułów dziwacznie owinięty był wokół głowy. Z niewiadomych powodów fitozaury nie przetrwa 33y ostatniego podniesienia poziomu morza przed końcem triasu. W jurze zastąpiły je w środowiskach wodnych krokodyle, których triasowi przodkowie byli zwierzętami lądowymi szybko biegającymi na wyprostowanych nogach.

W Basenie Germańskim fitozaury żyły już podczas osadzania piaskowca trzcinowego, jak tego dowodzi fragment czaszki znaleziony przed stu laty w Stuttgarcie. Niemiecki piaskowiec trzcinowy i warstwy z Krasiejowa mają wspólny gatunek wielkiego płaza tarczogłowego z rodzaju Metoposaurus. W Krasiejowie ten krewniak dzisiejszych żab jest najpospolitszym kręgowcem. Małej żabki jednak nie przypominał. Największy z osobników znalezionych w Krasiejowie, o czaszce liczącej 47 cm, miał całkowitą długość ciała około 2 m. Gdyby ewolucja plazów zatrzymała się w tym stadium, przywracanie do urody zaklętych księżniczek byłoby czynnością nie tylko odrażającą, ale i wysoce niebezpieczną.

Metopozaury zwykle towarzyszyły wczesnym fitozaurom i razem pojawiły się w zapisie kopalnym wraz ze światową ekspansją środowisk jeziornych. Podobnie, jak w przypadku fitozaurów, również bezpośredni przodkowie metopozaurów pozostają nieznani. Szczególną cechą metopozaurów jest przesunięcia oczodołów do przodu czaszki. Ułatwiało to zapewne widzenie w nieprzejrzystej wodzie. Kończyny miały słabe i miednicę w znacznej części chrzęstną, z trudem więc poruszały się po lądzie. Były to zwierzęta co najmniej półwodne. Chyba odżywiały się rybami. Kiedy wydobywałem ze skały pierwszą ze znalezionych przez nas wielkich czaszek metopozaurów, uderzyła mnie nadzwyczajna jej płaskość. Patrząc na głowę metopozaura z boku nie widzi się oczodołów, dominuje natomiast szeroka żuchwa. Odpowiednikiem ekologicznym metopozaurów wśród dzisiejszych zwierząt wodnych może być amazoński płaz grzbietoród o liściowato płaskim ciele, a z ryb żabnica. Zwierzęta te gwałtownie rozwierają szeroką paszczę i wsysają nieostrożne małe zwierzęta do pyska. Polowanie w taki sposób wymaga długotrwałego wyczekiwania na dnie, co zwierzęciu oddychającego płucami sprawiać musiało trudność. Nie wiemy jeszcze, jakie przystosowania fizjologiczne im to umożliwiały, ale domyślać się można, że nadzwyczaj masywne kości skórne ich pasa barkowego pełniły rolę obciążników. Żadne inne płazy nie miały tak rozbudowanego pancerza na piersi. Metopozaury miały mniej szczęścia od fitozaurów i znikły z areny dziejów wraz z nastaniem nieco bardziej suchego klimatu.

Wspólne występowanie metopozaurów typowych dla piaskowca trzcinowego i fitozaurów o bardzo pierwotnej budowie czaszki dość precyzyjnie określa więc wiek warstwy z Krasiejowa zawierającej kości. Najprawdopodobniej jest ona jednym z najstarszych stanowisk w obrębie tzw. doby Paleorhinus w początkach późnego triasu.

Dominującym w Krasiejowie metopozaurom i fitozaurom towarzyszą mniej liczne szczątki innych płazów i gadów uzupełniające obraz poźnotriasowego świata kręgowców. Są też (dziś reliktowe) ryby dwudyszne i ganoidowe (o łuskach pokrytych grubą warstwą emalii). Ogromne płazy tarczogłowe z grupy kapitozaurów w późnym triasie były ekologicznymi odpowiednikami dzisiejszych aligatorów. Kapitozaury nie miały tych cech specjalizacji, które wyróżniają metopozaury - ich oczy mieściły się bliżej tyłu czaszki a pas barkowy był normalnych rozmiarów. Imponujaco wyglądaja ich podniebienne kły. Szczególną cechą kapitozaurów były głębokie wycięcia w tylnej krawędzi ich czaszki mieszczące błonę bębenkową, które w trakcie ewolucji przekształciły się w owalny otwór.

Odległymi krewniakami rybożernych fitozaurów były występujące w Krasiejowie roślinożerne, opancerzone aetozaury. To stosunkowo niewielkie, ponad metrowej długości, gady naczelne o ciele okrytym niemal w całości pancerzem z płyt kostnych. Aaetozaur z Krasiejowa reprezentuje nieznany dotąd rodzaj i jest zapewne najstarszym w świecie przedstawicielem swojej grupy.

Początki ery dinozaurów na Śląsku

Najbardziej intrygującymi spośród gadów naczelnych Krasiejowa są dinozaury. Szczęśliwie dla naszego zespołu pracującego w Krasiejowie, badania dinozaurów mają w Instytucie Paleobiologii PAN długą tradycję. Mogliśmy więc korzystać z wiedzy ich znawców, w szczególności prof. Halszki Osmólskiej. Znaleźliśmy dotąd jedynie pojedynczy tylny kręg krzyżowy i dwie niekompletne kości zębowe. Zapewne w kolekcji jest więcej szczątków dinozaurów, ale na razie nie potrafimy ich odróżnić od współwystępujących nieco bardziej pierwotnych gadów. Jedynie te trzy kości mają cechy, których poza dinozaurami się nie znajdzie. Przy ich identyfikacji posłużyć się wiEA^c musieliśmy bardzo szczegółową wiedzą anatomiczną. Kręg krzyżowy ma budowę właściwą najpierwotniejszym dinozaurom drapieżnym. Z kolei sposób piłkowania krawędzi zęba zachowanego wewnątrz zębodołu jednej z kości jest właściwy dinozaurom roślinożernym. Druga kość szczękowa jest bardziej kompletna i ukazuje rozmieszczenie szwów łączących ją z innymi kośćmi takie, jak u najpierwotniejszych dinozaurów ptasiomiednicznych (przodków iguanodontów i triceratopsów).

Jeśli nasze datowanie warstw z Krasiejowa jest prawidłowe, są to najstarsze znaleziska dinozaurów w Europie, a może i na świecie. Skoro znaleźliśmy dotąd szczątki aż trzech osobników, dinozaury nie są rzadkie w materiale krasiejowskim. Bez wątpienia przyszłe wykopaliska dostarczą bardziej kompletnych szczątków kostnych, a może i kompletnych szkieletów.

Nasze marzenia sięgają jeszcze dalej. Jeśli są w skałach z Krasiejowa kości dinozaurów, to nie ma powodu, by nie zachowały się w nich resztki żyjących wówczas w podobnych środowiskach przodków ssaków. Trzeba tylko na skalę szerszą, niż dotąd, przeprowadzić prace wykopaliskowe. Oczekiwanie takie nie jest bynajmniej bezpodstawne. Wiek karnijski późnego triasu, 230 milionów lat temu, to przełomowy moment w historii faun lądowych ery mezozoicznej. Kończyło się wówczas władanie naszych przodków w prostej linii. Mowa o gadach ssakokształtnych, stopniowo formujących właściwą dla ssaków budowę ucha środkowego i uzębienia. Zmniejszały swą różnorodność, wypierane przez dinozaury, lepiej przystosowane do życia na suchych otwartych przestrzeniach i do ciepłego klimatu. Linia rozwojowa ssaków przegrała wówczas ewolucyjny wyścig z gadami. Na szczęście dla nas, eksterminacja naszych przodków, już wówczas lepiej od gadów przystosowanych do chłodnego klimatu, nie była zupełna. Jednak dopiero 170 milionów lat później gadom powinęła się noga. Dogłębne zmiany środowiska w końcu kredy wyeliminowały naszych głównych konkurentów. W Krasiejowie wraz ze szczątkami pierwszych dinozaurów, które już znaleźliśmy, mogą więc być też kości ostatnich gadów ssakokształtnych, które powinniśmy znaleźć.

Nadzieje paleontologów

Stanowiska paleontologiczne takie, jak Krasiejów, można nazwać oknami, przez które spojrzeć można na procesy ewolucyjne i przemiany środowiskowe toczące się przed milionami lat. W krasiejowskiej stop-klatce widać jeden z ciekawszych momentów historii życia na Ziemi. Moment istotny nie tylko dla "dinozaurologii", dla której niezwykle dobrze zachowane materiały z tego stanowiska okażą się zapewne ważnym źródłem wiedzy o pierwszych etapach ewolucji i pochodzeniu dinozaurów. Wykopaliska w Krasiejowie dają nadzieję na wgląd w naszą własną historię ewolucyjną. Na bliższe poznanie dróg formowania się cech ssaczych w linii ewolucyjnej wiodącej wprost do nas. Być może wystarczy tylko usunąć parę metrów skalnego nadkładu i wkopać się metodycznie w warstwę kościonośną. Byłoby bardzo nieroztropnie z szansy tej nie skorzystać i dopuścić do przerobienia kopalnych dokumentów ewolucji na cement, albo do zniszczenia ich przez erozję. Bardzo liczymy na wsparcie naszych wykopalisk i badań przez przemysł, instytucje publiczne i prywatne. Przede wszystkim zaś polegamy na entuzjazmie młodych badaczy ewolucji życia na Ziemi.


Andrzej Kaim, wspierany przez Jerzego Dzika, wydobywa sterczącą ze ściany wielką kość udową gada naczelnego. Było to szczególnie upalnego lata 1994 roku, stąd plażowe niemal stroje. Niefortunny wybór tego zdjęcia do publikacji w Gazecie ściągnął do Krasiejowa kontrolę Urzędu Nadzoru Górniczego (ćwiczenie umysłowe dla Internautów: ile przepisów BHP zostało naruszonych?) i gromy na głowę autora ze strony czytelników oburzonych użyciem zardzewiałej osłony taśmociągu jako narzędzia badawczego, co zostało uznane za kompromitowanie polskiej nauki i "ciemniactwo" (zamieszczamy to zdjęcie licząc na respekt dla zasady, że za to samo przewinienie nie karze się powtórnie).
początek strony
Agnieszka Kapuścińska